Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/082

Ta strona została uwierzytelniona.

ciągnąłem się do wojska. Od téj pory nie było bitwy, nie było spotkania ważniéjszego w którém bym niebył. O! widziałem wiele, doświadczyłem wiele, a ran moich nie policzę; dziwuję się czasem, że jeszcze żyję, gdy wspomnę wiele ze mnie krwi wyszło, wiele razy końskiemi kopyty tratowany byłem i za umarłego na placu zostawiony. Wzięty nareście w niewolą, dostałem się w ciżbie innych w głęboką Rossją, zkąd nas potém pouwalniano do domów — Ale nim to nadeszło, życie się stérało i na końcu jego, było ubóstwo jak na początku — nic więcéj; znękanie i zwątpienie o sobie, brak sił i nadziei w dodatku. — Niemyślałem już wcale o dalszéj krescytywie, wzdychałem tylko do siakiego takiego kąta aby gdzie spocząć.
O kiju dowlokłem się znowu na Mazowsze; gorzéj tu jeszcze teraz zastałem niż wprzódy. Brata nie było, siostra zmarła, a majętność nasza poszła w cudze ręce. Po-