Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.

pewny byłem, że go tu nie znajdę. Widok człowieka, co się wiele do nieszczęść moich przyłożył, pomieszał mnie do niewypowiedzenia, myślałem że jakaś fatalność cięży nademną.
Tymczasem wpatrywał się we mnie Przełożony niespokojnie i pilnie, a widząc że biorę za klamkę i chcę nazad odchodzić, wstrzymał mnie za rękę, mówiąc:
— O Boże! miałżeby to być ón!
— To — to ja, nie mylicie się, odpowiedziałem — ale was trudzić nie będę — idę.
— Zmiłuj się! stój, człowiecze, Pan Bóg cię sprowadza na moją drogę, przez łaskę swoją osobliwą nademną, abym choć w części nagrodził krzywdy jakiem ci wyrządził. Zmiłuj się stój — dodał — pod tą suknią nie Drzemlik dawny twój wróg, ale przełożony Zakonu, Ojciec Felicjan do ciebie przemawia. Czyż mi nie przebaczysz! czyż twardszy będziesz odemnie!
To mówiąc Ojciec Gwardjan rzucił mi