Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/096

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak do namiętności, ja myślę, —
— Do obojga — jeśli chcesz. — Człowiek jest jedną stroną, a namiętność drugą w téj walce.
— Zapewne, ale dajmy pokój temu traktatowi o urojonych namiętnościach i wybiérajmy się w drogę.
— Zgoda — wybiérajmy się, ja idę do Matyldy i uprzedzę ją. — Ale — a propos — dokądże jedziemy, bo dotąd wiémy tylko że wyjeżdżamy.
— Ja myślę, że —
— Że — dokądże?
— Do Warszawy —
— Zgoda na Warszawę, zawszem serdecznie lubił, to wesołe, trzpiotowate i pełne życia miasto. — Chcąc się zabawić, niemożna wybrać lepszego miasteczka.
— Waruję tylko, dodał August, że ponieważ jedziemy bez interessu pilnego, bez pośpiechu, korzystać będziemy z podróży dla widzenia kraju i ludzi.