Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

— Poprawiłeś mnie buty?
— Rzemienia niéma panie.
— Jakto niéma? żeby z półtory pary butów nie można jednéj wysztukować.
— Podeszwy się starły.
— Ty mnie zawsze durzysz temi podeszwami, a to nie może być, żebym ja ich tyle darł!
— Niech się pan przekona, niech zobaczy.
— Na to ty szewc żebyś połatał.
— Kiedy w kawałki podarte.
— Ale od czegóżeś szewc, i jész mój chléb?
Wincenty westchnął ciężko.
— Tylkoć panie chléb.
— Nie grzész! nie grzész! a co ja lepszego mam od ciebie?
— Już to prawda panie, odparł Wincenty, tylko że pan ma pociechę w tych pieniądzach, w zbiorze, a ja —