Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

stracisz — najdroższa rzecz — to czas — Idź że idź, bo i ja wychodzę.
Marszałek widać się wybiérał, pozamykał wszystko, zgasił świéce i po ciemku puścił się na swoją nocną wycieczkę. Nasi podróżni w dobrą godzinę potém zbudzeni zostali jego powrotem, ale zaledwie się zdrzémnęli, znowu ich stukot jakiś wybił ze snu.
— A dokąd to Marszałku, tak późno, czy tak rano? spytał August przeze drzwi.
— Druga godzina — idę do wołowni, potrzeba parobków pobudzić i zobaczyć co się tam dzieje w gorzelni — Jchmość śpijcie jeszcze, bo ciemno, a nie macie co robić, korzystajcie z czasu.
Niedługo zabawiwszy, powrócił gospodarz, położył się, ale około czwartéj, znowu wstał i poczęła się rozmowa z Wincentym, który ziéwał przeraźliwie w progu stojąc.