Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

kami, konno, całemi bryki, w których po dwudziestu pejsatych, zamyślonych handlarzy wyglądało. Ruscy z ładunkiem miodu, łoju, żelaza, wlekli się także ku granicy, najemni ślachta i chłopi z głębi Wołynia i Podola, łatwo odróżniający się strojem, na furach cztérma końmi zaprzężonych, sunęli także ku Bugowi, ku granicy. Więcéj tu było życia, ruchu i handlu, niż gdziekolwiek bądź indziéj.
Nasi podróżni z ciekawością i przyjemnością poglądali na to zajęcie powszechne, w duchu stękając tylko, że cały kierunek handlu, cały stér jego spoczywał w ręku żydowskiém, w istocie, znać było że się tu bez Żydów nic nie działo i mimo że na pięćdziesiąt werst od granicy żydzi nie siedzieli po karczmach, tylko karaimi lub szynkarze ślachta i chłopi (co się wcale do ulepszenia karczem nie przykładało) pełno było pejsów i łapserdaków wszędzie. — Na gościńcu czernieli aż żydzi, po wsiach włó-