Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze handlowali wielkiemi partjami, to ją tak przyjmują, tak witają, i nazywali ją zawsze pani Lejbowa i herbatą częstowali. Mój ojciec to był uczony żyd, ón tak był nauczny, że lepiéj wszystko wiedział od Rabina, ale za tą uczonością, z pozwoleniem Jegomości, to tak zgłupiał, że sobie nosa nie umiał utrzéć i gadać zapomniał. A wszystko czytał w Gamurze i w Misznie i kiwał głową. Jadł tak mało, że za małe dziecko nie zjadł; a złe duchy tak go męczyły, dla jego wielkiéj nauki, że w nocy za próg karczmy nie mógł przestąpić, bo go zaraz chwytali. I raz byli zanieśli aż w staw pod młynek, co go ledwie wydobyli ztamtąd nad rankiem wynalazłszy. Co to gadać o jego rozumie, kiedy starszy Rabin z Brześcia przyjéżdżał do niego, i jak się z nim zamknęli nad xiążkami, to siedzieli dwie nocy i dwa dni, aż kiedy wszedł mój starszy brat, to znalazł ich śpiących na xiążkach; bo z pracy byli posnęli.