Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nu, a co Hersz? spytała matka.
A ja nie bardzo wesołą minę zrobiłem:
— Nu już probowałem, odpowiedziałem.
— Straciłeś? rzekła patrząc mi w oczy.
— Nie —
— A dużoś zarobił, pięć procentów?
Zrobiłem minę aż się matka podziwowała.
— A gadajże co zarobiłeś?
— Grosz na grosz.
— Ach! a matka jak mnie pochwyciła, jak wzięła ściskać i poprowadziła do ojca, do braci. To ja musiałem wszystko im rozpowiadać i śmieliśmy się z goimów i weselili. Aż matka powiedziała. Kiedy tak Hersz, tobie czas ożenić się, a ja tobie napatrzyłam żonę. Córka Arędarza z Wielichowa, bogata, będzie miała 300 całkowych posagu i ty rozpoczniesz wielki handel. A przez rok albo dwa, to i mnie będzie lżéj, bo ciebie teść powinien z żoną utrzymywać.
Nic ja nie mówiłem, bo mnie posag zku-