Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

sił, ale moja żona, z pozwoleniem, wyglądała nie bardzo, ona była jeszcze młoda, a zdawało się że stara, i chuda i żółta — Ale u nas jak się żenić, to się żenić, aby się ożenić i ożeniłem się. Rok my potém siedzieli u teścia, póki wyszli na swoje gospodarstwo i wziąłem arędę w Jasnym stawie za trzecią część żoninego posagu.
Teraz już ja inszy handel począł — Kupowałem tysiącami korcy żyto, pszenicę, zboże różne, wódkę, choć tysiąc choć dwa tysiące garncy. A Jasny Pan spyta, jak to może być, kiedym ja tyle piéniędzy niémiał? Nu, prawda, ale u nas to tak się robi. Niech ja mam sto karbowanych, to ja kupuję za pięćset i za ośmset, i daję tylko zadatek. — Z kontraktem jadę i odprzedaję z zarobkiem. Dadzą mnie trzy grosze, pięć od korca, mnie dosyć, ja jadę i kupuję w drugiém miejscu i tak daléj a daléj. Żyd swoje piéniądze ryzykuje dla małego zysku, nu, ale często zyskuje. Piérwszych lat ja nie sie-