Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

już miałem może tysiąc rubli, może więcéj i piéniądze po ludziach, i karczma zapłacona na pół roku na przód i bydło i kozy, i konia, a taki i perły żony cóś warte i moja miedź, dwa kotły z czapką.
O tym czasie zdarzył się mnie wielki przypadek — wielkie nieszczęście — Jeszcze ja widać, nie był ze wszystkiém rozumny. Zaczęli żydzi między sobą gadać, że wódka idzie w cenę. A u mnie było trochę swojéj i piéniądze miałem. Myślę sobie, kupię wódki i zaprzęgłem konia do wózka, a pojechałem o mil trzy, gdzie mówili u wielkiego pana była wódka na przedaż. Swoim zwyczajem przyjechałem ja do karczmy naprzód i rozpytałem się u arędarza:
— Wasz pan nie przeda wódki?
— Czemu nie przeda! powiedział.
— Dobra u was?
— Czemu nie dobra!
— A jaki u was pan?