Ta strona została uwierzytelniona.
— Wiele chcesz?
— Choćby i trzy tysiące garncy?
— Po czemu dasz kwartę?
— Po czemu Jasny Pan chce?
— Ja nie lubię długo gadać, po srebrnym groszu.
— To nie może być — Kto słyszał taką cenę, niech Jasny Pan powié sprawiedliwą cenę, ja się nie będę długo targować.
— Ostatnia cena po 6 groszy, chcesz bierz, chcesz nie bierz — i piéniądze z góry na stół.
Mnie coś piknęło i powiedziałem połowę piéniędzy.
— Niech połowę, rzekł pan, po sześć groszy.
— Po cztéry. I targ w targ, kupiłem po pięć, a wódka już podchodziła do dziesięciu.
Zawołali jakiegoś młodego, kontrakt pisać, a ón wszystko swemu panu coś poszeptywał z cicha, a pan jemu mówił: