Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

Mnie się jeszcze przytrafiło wówczas bardzo wielkie drugie nieszczęście.
Żona mnie umarła — A cóż robić? Ja się niedługo drugi raz ożenił i znowu handlował. Moi bracia porozchodzili się po świecie za handlami, także po arędach, a jak ojciec umarł, wziąłem arędę u Jasnego Grafa** — Matka była już stara i oddała mnie wszystko — Ja w ówczas nazywał się bogatym i był bogaty, u mnie nieraz Graf piéniędzy pożyczał, i zacząłem handel wołami. Napróżno mnie matka odradzała, byłem taki śmiały, że niczego się nie lękałem choć wówczas gadali o pomorku, nawet i ja gadałem, żeby drugich odstręczyć od kupna.
Jak piérwszy raz szedłem z wołami do Włodawy, spotkali mnie Warszawscy kupcy w pół drogi, dawali po rublu na wole zarobku. Ja myślałem — to mało i niezachciałem.
Przyszedłszy na granicę, aż strach co tam wołów zastałem, a były i tłuściéjsze i