Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

dzinnéj żwawéj rozmowie, wyszedł z niéj Hersz z czerwonemi policzkami, obłąkanym wzrokiem, sapiąc niespokojny. Żona zagadała do niego, nie odpowiedział. Domyślna kobiéta, pobladła, pojęła że coś się stało, że mąż dowiedział się o czémś, zadrżała i bez siły prawie usiadła na ławce pod piecem. Hersz chociaż tylko co powrócił, kazał niewyraźnym głosem zaprzęgać konie i wyjechał. Po głowie kobiéty strach ogromnemi przelatywał skrzydly.
Zaledwie Hersz był za bramą, wyszła z izby i usiadłszy na wóz chłopski, kazała się wiéść do wsi pana Jana.
Niech sobie czytelnicy wystawią scenę, jaką był jéj przyjazd.
Pan Jan jak zwykle ucztował z przyjacioły, odzywały się skrzypki, a gospodarz grubym głosem zawodził karczemną mazowiecką piosenkę, gdy w dziedzińcu ukazała się zdyszana, biegnąca Herszkowa.
Wybiegł przeciw niéj gospodarz, pozna-