Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

miała ją dowiéść tylko do traktu i traktem powoli noga za nogą się ciągnąć.
Nadeszła noc — żydzi po cichu podkradli się pod offficyny, dwóch ich stanęło pode drzwiami, dwóch pod oknem — czekali aż światło zagaśnie. Około północy wyszedł ktoś z izby, to był stary duchowny, co ją do chrztu przysposabiał, puścili go żydzi poznawszy. Po jego wyjściu zaryglowała się Herszowa i światło zagasiła. Natychmiast poczęto okiennice po cichu odpiłowywać, aby przebudzona krzykiem nie zwabiła ludzi. Odjęta okiennica, nagle wybite okno, wskoczyli żydzi i nim rozespana żydówka, czas miała zawołać o pomoc, zabito jéj chustką gębę, porwano, rzucono w brykę, konie zacięto, trzy razem bryki ruszyły na trzy trakty i zniknęły śród nocy.
Pan Jan niewiém czemu i dla czego nie nocował w miasteczku, rozpuściwszy swoje cztéry chude szkapy, które latały jak szatany, galopował do domu; dzwoniąc i brzę-