bą: Wiu! wiu! na furmańskie i ujrzał bielejącą brykę Krakowską i sunącą się powoli piaskiem. Podbiegł ku niéj. Bryka ruszyła prędzéj, ón za nią. — Stój! Nie stają, a zacinają koni. Pędzi aby ją przegonić, rozpoczynnją się wyścigi; ale konie furmańskie do nich nie zwykłe, piasek po kłódki, a pocztowe wysilają się. — Wkrótce równa się Pan Jan z bryką, wyskakuje i chwyta zuchwale za uzdę konia, pociągniony z nim, strzela i bryka się zatrzymuje. Kozak wpa- na woźnicę. — Żyd jeden wymyka się w las, drugi unosząc na ręku coś białego, a nim się ciągnie, postrzeżony, wstrzymany, i obalony, rzuca ciężar. Zbliża się ku niemu Pan Jan ale nic dojrzéć nie może.
Jest to ciało kobiéty — ale nie ruchome, jak nieżywe. Usta obwinięte chustkami. To ona! Żydzi pouciekali — trzéźwi ją, przenosi na swoją bryczkę i uwozi odzyskaną.
Hersz szczęśliwie uciekł do lasu, i nazajutrz jak gdyby nigdy nie jeździł nigdzie,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/182
Ta strona została uwierzytelniona.