Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

pliwie Assessor — jestem wiécie kto, bo mnie znacie i ja was znam. Wy zaś wieziecie kontrabandę ze Lwowa, wczoraj przekradliście się nocą przez granicę, brykę waszą próżną złapali, nocowaliście w stodole u chłopa za Boremlem, najęliście konie — Wszystko wiém — A nie myślcie uciekać, bo moi ludzie blizko, Tylko niechciałem ich tu prowadzić, myśląc że z wami po ludzku się ułożę i puszczę was, ale kiedy myślicie mi tu —
Nie kończąc odwrócił się, żyd przyskoczył.
— Jegomość, nu! nu! dajcie pokój — pogadajmy!
— Ot tak, i będzie zgoda!
Poszli i począł się targ, ale nie uszedł żydom na sucho, broniąc się od poimki musieli zapłacić pięćdziesiąt rubli srebrem i dać nowiuteńkie futro szopy, a dodatku sukna na pokrycie. Odebrawszy swoją należność, urzędnik znikł w gęstwinie, a żydzi