Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.

dróżnych białémi wieżami swych kościołów i piętrzącémi się domostwy.
Pod miastem podwójny ruch, skupienie wozów, ludzi, koni, bydła, gwar i wrzawa. Częstsze karczemki na traktach, mnóstwo włóczęgów i odartych, żebractwa, wyrobników, żydów. Gdybyś jadąc tydzień obudził się pod wielkiém miastem, poznałbyś je nie tylko po tém, ale i po woni i po powietrzu, co nad niém zwisło. Nie czyste to, wonne powietrze naszych wiosek, przejęte wonią świeżéj roli, liści, kwiatów lub dymkiem, który wiatr powlókł po ziemi — ale ciężka, duszna atmosfera wielkiego ogniska życia, w którém przepalają się namiętności i węgle — atmosfera pełna wyziewów najrozmaitszych zlanych w jedno i stanowiących woń nieopisaną, miastu każdemu właściwą. Inaczéj słychać szumiący, czuć woniejący, błotnisty i smrodliwy Paryż, inaczéj naszą Warszawę. Jest coś właściwego, nie tylko w fizionomij wielkiego miasta, ale