Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.

Przebywszy kilka ulic, August ze Stasiem, stanęli nareście w znajomym Hotelu, niedaleko nowego teatru, jednym w prawdzie z najmniéj okazałych; ale dla znużonego podróżą i przywykłego do karczem traktowych, jeszcze bardzo wygodnym.
W jednéj chwili otoczyło ich, opasało i zajrzało im w oczy, ze wszystkich stron życie miéjskie.
Żydzi ofiarujący posługi rozmaitego rodzaju, jęli się cisnąć do pokojów. Przyniesiono afisze teatralne, podrzucono ogłoszenia, rzemieślnicy nadesłali kartki swoje; ten się rekomendował z szuwaxem, ten z jubilerskiémi robotami, miotełki do sukien i suknie zalecały się razem. Nim słudzy znieśli rzeczy, nim zrobiono herbatę, już podróżni mieli miasta pełno wszędzie. Szumiało im, dzwoniło, tętniało, śpiéwało pod oknem, zaglądało przezedrzwi, przez okna, przez szpary, gadało do nich wszystkiemi językami, napiérało się im, zalecało, prosiło. Co za