Natalja z daleka się ukłoniła, nie bez trochy poruszenia, potém odwróciła się do okna i nareszcie do przybyłych dopiéro; jak gdyby jakieś piérwsze wrażenie ukryć i przezwyciężać musiała.
— Dla czegóż? jak? po co? jesteście panowie w Warszawie? spytała Prezesowa.
— Na to trudno odpowiedziéć, rzekł August, musiałem pojechać dla Stasia, który się trochę za miastem zatęsknił; przyjechałem w charakterze Mentora.
Staś spojrzał wielkiemi oczyma.
— Piérwszy raz o tém słyszę! byłem pewny, że ja jadę dla twego towarzystwa wuju.
Obydwa się rozśmieli.
— A to doskonałe! zasmiała się Prezesowa, więc panowie zupełnie jesteście w położeniu mojém i Natalij — Natalja utrzymuje że przyjechała dla mnie, a ja po cichu myślę, żem się tu przyciągnęła dla niéj.
Wszyscy się śmieli, prócz Natalij.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/016
Ta strona została uwierzytelniona.