Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/021

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie mogę, bo bym się w podobnéj nie zakochał nigdy! odrzekł August.
— Ani ja!
— Ostróżnie! A pamiętasz Natalją?
— W ówczas jéj się nie śniło o autorstwie.
— Myślisz? Ona i w ówczas już, musiała marzyć o sławie Korynny!
— Biédna! najbiédniéjsza z kobiét! Co by miała żyć, ona chce obserwować życie, opisywać życie, malować je; co by miała kochać, ona myśli, jak wystawić miłość.
Ale to los najnędzniéjszy w świecie, jak wszystkich piszących; jest to przedawanie życia za —
— Ja niewiém za co.
— Ani ja.
— Myślę że za trochę sławy.
— Sławy! Tak, może, bo sława otacza kobiéty gronem wielbicieli, ciekawych.
— I one im wierzą, one wierzą temu zebraniu ciekawych, co tak się w koło nich