Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/037

Ta strona została uwierzytelniona.

w ręku, siedziała pod drzewem młoda, miła dziewczynka z czarnémi śmiejącémi się oczkami, czarnémi gładko uczesanemi włosami i uśmiéchem na ustach, przez który przeglądały białe ząbki. Było cóś w wyrazie téj twarzy sympatycznie porywającego.
— To portret mojéj siostry, za nic go oddać nie mogę.
— Szkoda, rzekł Staś, wielce mi się podobał —
Artysta westchnął i spuścił oczy na paletę.
Poprawując wybór Staś wskazał pejzaż, wystawujący dzikie jakieś miéjsce, między skałami, nad rzéką. Na piérwszym planie ogromnych drzew kilka — w głębi biało ubrane mnichy szli długim szeregiem niosąc trumnę jednego z braci — Chmurnego nieba kawałek z za podrapanych skał wyglądał. Cała kompozycja tchnęła poważnym, ciężkim smutkiem.
— To jest do wzięcia, było kilkakrotnie na naszéj wystawie, ale nie znalazło amatora.