kaniem z młodym malarzem, a kto wié czy dla Stasia, nie była także powodem zajęcia, pełna życia i charakteru siostra jego? Ón się tak łatwo zajmował, a tu tyle go rzeczy uderzało razem, piękność, ubóstwo, talent? Staś ciągle mówił o Leonardzie, unosił się nad jego zdatnością i pytał po sto razy Augusta, czy w istocie zdaje mu się także, tyle obiecującym talentem, ten skromny i niepoznany artysta?
August w końcu znudzony, po dziesiąty raz, z pewnym przekąsem odpowiedział.
— Artysta z talentem to pewna, ale czy tylko o nim myślisz, mówiąc o nim?
— Jakto! co chcesz mówić? zarumieniony odparł Staś.
— Ja — nic — myślę tylko sobie że mi bardzo żal biédnéj Matyldy!
— E! dajże mi wujaszku pokój; śnią ci się niewidziane rzeczy!
Na tém skończył się urywek rozmowy. Rozeszli się, bo Stanisław, znalazł znajomych,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/046
Ta strona została uwierzytelniona.