Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/051

Ta strona została uwierzytelniona.

on uboższémi, zamiast do Londynu, udali się do Szwecij.
Nareście i nauki skończył. Napisał do matki, prosząc o piéniądze, ale odpowiedzi nie otrzymał.
Cóż się tam działo, w małym domku na Pradze! O! nic — Tam odegrywały się ostatnie sceny téj smutnéj, bolesnéj, tragedij poświęcenia macierzyńskiego; tam biédna wdowa konała powoli, zestarzała przed czasem, złamana, ze łzami w oczach, nadzieją jeszcze tlejącą w sercu.
W jedyném oknie izdebki, które wychodziło na ścieżkę, ona siedziała dnie całe, do późnéj nocy, a mignął li cień, widziała w nim syna, a szelepnął przebiegający kot, słyszała syna, a odezwał się głos — serce jéj biło, to myślała że synowski. I śnił jéj się co dzień, że powraca bogaty, wielki, na ręku niesiony, uwieńczony. Wszak dla niego i dla tych laurów i dostatków poświęciła wszystko, za-