Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/060

Ta strona została uwierzytelniona.

W takich rzeczach, mając przyjaciół, trochę głowy i odwagi, daje się sobie radę.
Był drukarz, co się ośmielił drukować, znalazł się kupiec, co na kredyt dał papiér; czegoż więcéj było potrzeba? Przyjaciele wyrobili pozwolenie, i pismo stanęło. A naprzód nadrukowano tysięcy nie wiém wiele prospektów i ogłoszeń, łudząc się prenumeratą, która miała popłynąć strugą złota! Niestety! prenumeratorom i kobiétom nigdy ufać nie można, tak jak łasce wielkich panów i czemuś tam jeszcze, o czém naucza Biskup Krasicki. Nie szła prenumerata, bo prócz kilku kawiarni, gdzie Tymek grał w billard, i kilku poczciwych obywateli z prowincij, nikt się do Kantoru Redakcij nie zgłosił. Cierpliwości i wytrwania wołał Tymek! i cierpliwości! wytrwania! powtarzali echem przyjaciele. Wyszedł numer piérwszy — na nim były nadzieje, rozesłano go gratis czekając effektu. Skutek był nie wielki! Napróżno w nim skupiono politykę, handel,