Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/065

Ta strona została uwierzytelniona.

skład precjozów swoich, gotowalnią, słowem omnia mea, czego nie było wiele zaprawdę.
Ogromna zapylona zielona teka, mile okazywała się oczom podróżnych, na stoliczka przy łóżku — w niéj spoczywały poczęte arcydzieła redaktora. Zapomnieliśmy o portrecie jego odmalowanym przez jednego z przyjaciół wyobrażającym go, jak wrócił z Berlina, z długim włosem, wąsami, w szamerowanéj taratatce, z książką rozłożoną na kolanach. Silne chmury stanowiły tło obrazu.
Takie było mieszkanie Tymka, cóż powiémy o życiu? Życie to dziwne, zagadkowe, niepojęte, pełne ostateczności, peripetij, dramatu, nadziei, wzruszeń, a któremu brakło tylko piéniędzy! Niestety tych niezmiernie brakło; a jednak jakoś się bez nich obchodziło! Jak — nie pojmujemy zupełnie. Wiémy, że Tymek nic niémiał, najzupełniéj nic. Na piérwszy więc początek, pożyczył, na dalszy ciąg, dopożyczył, na ostatek pożyczał.
Cały ten pozór życia, stał na negacij, na