Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/069

Ta strona została uwierzytelniona.

nigdy przed nią, a przecie zawsze dobrze po — Jakże potém pracować i kiedy — bo niepodobna nie spać do ósméj, położywszy się o trzeciéj?
Ten sposób życia przyjemnie urozmaicają, różne pory roku i nieprzewidziane okoliczności; a Tymek nie waha się narzékać na nawał niewdzięcznéj pracy i niesłychaną ilość zatrudnień.
Z początku Tymek pożyczywszy u znajomych na piérwsze naglące potrzeby życia, poszedł daléj śmiało, rachując na sukcess dziennikarski, który go miał zbogacić i opłacić wszystkie długi. Były one nie małe, a wydawały się mniéjsze przez to, że rozdrabiały się na niezliczone frakcje. Tymek winien był krawcowi co go ubiérał, szewcowi co mu dawał buty, winien był za kwaterę gospodarzowi, za śniadania i podwieczorki w kawiarni, za obiady w traktjerze, przyjaciołom różne małe sumki — winien był na około, każdemu.