Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/071

Ta strona została uwierzytelniona.

Tymek nie chciał temu wierzyć i szedł daléj z odwagą.
Staś znalazł go w domu. Zadzwonił, Janek wydrapał się z tapczana, na którym odpoczywał, i poszedł drzwi otworzyć i rozeznać przychodnia; miał bowiem polecenie, niektórych natrętów zbywać o ile możności i niedopuszczać do pana.
— Jak pan się nazywa?
— Stanisław N.
— A — pan ma interess.
— Nie — chciałbym się widziéć z panem.
Janek patrzał i jąkał się.
— Kto go wié, mówił w duchu, może ón po piéniądze! Porządnie ubrany, ale krawiec nasz daleko się porządniéj ubiéra.
Janek skrobał się w głowę.
— Ale jestże pan w domu? spytał Staś, to mu oddaj mój bilet i spytaj czy widziéć się może.
Chociaż tego rodzaju meldunek nie był we zwyczaju, Janek jedném wejrzeniem zba-