Z twarzą okrągłą, łysawy i dosyć brudno ubrany. Był to professor literatury i autor wypisów, pan Gołkowski, uchodzący za uczonego, filologa, erudyta i klassyk zabity. Chęć tylko niezmierna produkowania się z elukubracjami swémi, zniewalała go, uciekać się w towarzystwo nowatorów i romantyków, z którémi żyjąc i spotykając się co dzień w jednym dzienniku, nic im jednak z absolutnych konserwacyjnych opinij swych, nie ustępował.
— Siadaj i nie cytuj Horacjusza! zawołał Tymek do professora.
— Chciałem właśnie, powiedziéć cóś — o profanum vulgus. I professor rozśmiał się na głos; po czém ociérając zapotniałe okulary, rzucił się na kanapę.
Cicho, milcząco, wtoczył się w téj chwili, wysoki, chudy, szaro ubrany, nadęty jegomość jakiś z pliką papiérów i xiążek pod pachą, które, skłoniwszy się położył pod
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/079
Ta strona została uwierzytelniona.