Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

nikt nic nie rozumié; ludzie bogaci, ci co wszędzie wyłącznie są podporą artystów, tu, jeśli mają iskrę uczucia i zamiłowania, jadą do Włoch, kupują co zagraniczne. I nie dziw — nie wielu jest u nas ludzi, co by wykształconemu smakowi wystarczyli, swojémi utwory. Cóż za tém idzie! oto powszechne przeciw swoim uprzedzenie, i powszechne artystów poniżenie, niedostatek, rozpacz; nakoniec talentu jeśli jest, zamarcie.
Ileż to zdatnych ludzi, po krótkiéj walce z przeciwnościami, muszą polegnąć nareście — niestety — bez sławy!
Spójrzmy na jednego z tych — na Leonarda naszego, owego artystę, którego Staś z Augustem, znaleźli tak niespodzianie, szukając mieszkania.
Leonard był synem mieszczanina Wileńskiego, niegdyś posiadacza pięknéj kamienicy w Rynku i zamożnego kupca, któren pod starość, narażony na straty, naprzód sklep zamknąć i handlu zaprzestać, potém dom