Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

życia nie usposobiało i na nic mu się prawie nie przydało. Wielbiciel Homera i Danta, czciciel Shakspeara, siedział nad przepisywaniem aktów w jakiéjś kancellarij. Całą jego w chwilach wolnych pociechą, było czytanie; jeśli mu się udało dostać xiążkę, pieścił się z nią, nosił, dzielił z całą rodziną, a każda nowo przeczytana exaltowała go niezmiernie. Całe noce potém dumał, chodził, pisał, ale co dumał nie mówił, co pisał nie czytał nikomu. W domu o tych próbach zaledwie wiedział Leonard.
Nie raz już jednak Robert, stukał z niémi tajemnie do xięgarzy, do pism perjodycznych, ale zawsze napróżno. Któż nie wié co to za trudność pokonać i przełamać potrzeba, nim się wywalczy prawo pisania dla wszystkich? Robert słyszał dawniéj, że czasem płacono cóś, za rękopisma; myślał że i jemu zapłacą — Niestety! od niego jeszcze chciano dodatku, aby drukować — Robert zmiął swój