Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

rozwieszenia obrazów, z których piątéj części, nikt kupować nie myśli, które z niéj wracają, na pył domowy i spoczynek wieczny. Biédne, o biédne położenie nasze. Gdyby nie kościoły, gdyby nie portrety — musielibyśmy malować pokoje! Musielibyśmy studjować zające i kaczki.
Staś spuścił głowę.
— Ale przecież, rzekł, gdy się kto raz da poznać?
— Musi mu być lepiéj, boć przecie są i u nas malarze, którym się nie źle wiedzie! Co do mnie, jam przywykł nasz kraj pod względem artystycznym widziéć z najgorszéj strony! — To może przeznaczenie moje.
— Z przeznaczeniem walczyć potrzeba — nie wierzyć w nie.
— Nie wierzyć! bodajby — ale kiedy się tyle lat bije z swoją dolą i do niczego dojść nie może?
— Bić się drugie tyle i dobić sławy i wziętości.