Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak wszyscy mówią, co się nie biją o nie.
— To być może.
— Patrz pan naprzykład na ten obraz, dodał artysta, jego los da panu próbkę znawstwa i zamiłowania naszego kraju. Los jego jest właśnie, jest losem sławnéj komunij Dominiquina. Stary to i piękny obraz, naszego mnicha — artysty Lexyckiego — obraz mojém zdaniem wielkiego szacunku, nie dla wielkich rozmiarów ale dla wielkich kompozycij zalet.
To mówiąc artysta wskazywał Stasiowi na ogromne płótno, przedstawiające męczeństwo Świętéj Katarzyny, w którym oprócz cudnego oświécenia, tyle na podziw wielce charakteru i rysunek przedziwny. Wziąłbyś go z razu, za jedno z lepszych dzieł mistrza pod którym uczył się Lexycki.
— Jak pan myślisz, dostał mi się ten obraz? spytał Leonard.