się zabiéra prowadzić go — nie śmiał odmówić, poszli więc do Strachoty.
Zawrócili się na sąsiednią uliczkę i po ciemnych wschodach, wdrapali na piérwsze piętro mieszkania, położonego na tyłach wielkiego domostwa. We drzwiach już posłyszeli hałas niezmierny i dwóch odartych chłopców czubiących się jak zajadłe koguty — zaparli im drogę.
Ledwie ich ominęli, gdy drugich dwóch rzucili się na nich znowu i mało nie obalili.
Wszystko to byli uczniowie pana Strachochoty, jak świadczyły umalowane suknie i ufarbowane twarze. W piérwszéj ogromnéj izbie o dwóch oknach, z których jedno zasłonione było zieloną sukienną firanką, rysował jeden jeszcze chłopak, a jeden malował. Co myślicie? Odnawiał stary obrazek Netscher’a! Piętnastoletnie dziecko, niémające pojęcia, tego co robiło, suwało zamaszyście pęzlami, po szacowném płótnie. — W środku stały trzy czarno malowane trój-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.