Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zwyczajnie aniołowie! Zwiastują musi być.
— A nie! Ale bo to nie aniołowie, to kobiéty jakieś!
— Aniołowie, widzisz że noga od kolana bosa.
— Dawniéj tak się nosili!
— To była panie nie zła moda! wcale nie zła. Jak się asanu zdaje.
— Cha! cha!
— Cóż panowie! nic nie kupują, przerwał żyd.
— Alboż to koniecznie!
— A juściż trzeba by cóś kupić — obéjrzawszy.
— Kiedy drogo.
— Panowie jeszcze nie targowali. W targu gniéwu niéma.
— Ot, prawda, kupiłbym Pana Jezusa dla żony panie Izydorze — A co za niego.
— To Giorgione.
— To Pan Jezus, nie Dziordzion tam jakiś.