Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

— I to drogo? i to! Nu — wiész pan co, tak na uczciwość, żebym do żony i dzieci nie dojechał — żebym szabasu nie doczekał, że mniéj pięciu nie wezmę — Pan dawał pięć! bierz pan.
— Kto dawał pięć! ja nie dawałem! Słyszałeś panie Izydorze! mówi że dawałem.
— Dawał pan.
— Ale odczép ty się odemnie — ja nic nie dawałem!
— Jak to nie dawał! jak to nie dawał! pan nie dawał! Pan musi kupić — bierz pan. A za cóż ja się namęczył, zdéjmował, obciérał, napocił.
— A to dzika pretensja.
— Wus! patrzajcie go! teraz mówi dzika pretensja.
I żyd zaczął ostre czynić przymówki, tak że tylko co do bitwy nie przyszło. Nareście oddał obraz za dukata i ci panowie wyszli.
Drzwi otwarły się z wielkim trzaskiem oznajmując wejście, ważnéj jakiéjś figury.