Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

w pałacu moim. Ten pan wybierze. Tak — historycznych, a starych —
— A! a! Niech Jasny Pan Graf patrzy — niech wybiéra!
— Co tu wybiérać z téj nędzy!
— Wus? Jak? Żyd uszom nie dowierzał — Jak to?
— A cóż to, to bezeceństwo! wołał Strachota — a zapłacić będzie trzeba jak za dobre.
— Wszystko taniéj niż za nowe, mój Strachosiu — i nowe, to się na tém mniéj więcéj każdy pozna, dla starych zaś — byle stare wszyscy są z admiracją, wierzą, w doskonałości których nie widzą — powiém że sprowadzone z Włoch. No — no! Strachosiu — rozdobruchaj się i wybierz.
W tém artysta nasz postrzegłszy Leonarda, zwrócił się do niego.
— Panie hrabio, jeśli mnie nie wierzysz, oto drugi kollega mój, artysta, niech powié, czy tu co jest godnego kupienia.