Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ty bo moja kochana Natalciu, ściskając ją, dodała Prezesowa — zawsze jeszcze masz cóś do tego poczciwego pana Stanisława.
— Ja! do niego! cała zarumieniona zawołała Natalja.
— Jak cię z duszy kocham — Ale to potrzeba zapomniéć.
— O wszystkiém i najzupełniéj zapomniałam, szybko odwracając się i dowodząc przeciwnie słowom swoim, stłumionym głosem zawołała Natalja.
August po cichu wstał z krzesła i miał odchodzić, widząc się świadkiem nie potrzebnie, sceny na którą obowiązkiem poczytywał być ślepym.
— A więc, ozwała się Prezesowa — pomożecie nam?
— Najchętniéj i o ile w mocy naszéj — Znajomości których nam braknie porobimy łatwo. Znając kogoś jednego tylko, zna się wszystkich — a więc do widzenia, przyjdę prędko i z dobrą nowiną.