Spójrzmy teraz chwilę tylko i przelotem w ten tajni pełen, pełen skrytości przybytek, co się zwie sercem kobiéty. Pope zdaje mi się powiedział wyrazy, których dość napowtarzać się nie można — Serce — przepaść. O! niezbadana, niezgłębiona przepaść, albo raczéj otwór wulkanu, na którego brzegach tylko, gdy ogniem nie bucha, zastygłym lawom i popiołom przypatrywać się można. Głebiéj — kto zajrzy nie wróci całym, trzeba być na to żelaznym, jak pantofle Empedokla. Głebiéj wre, huczy, szumi, błyska ogień, a co ogień ten rodzi? a z kąd się ón bierze? a czém sie ón żywi? nie pytajcie! Zgadywać można — odgadnąć niepodobna.
Serce kobiéty, to głębsza jeszcze przepaść, to ognistszy krater — a jednak zwieśmy się u zastygłych jego brzegów i popatrzmy, co się dzieje w sercu Natalij? Tam wre i szumi i gotuje się i warczy głęboko, jakaś stara namiętność, jakieś niedogasłe wspomnienie.
Jestli to jeszcze miłość dla Stanisława, co
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/157
Ta strona została uwierzytelniona.