dna — rozdwoiła się, złamała, na życie i oddźwięk jego, na wzór i malarza — a w duszy zamiast małżeńskiéj miłości, zamiast macierzyńskich roskoszy, na gruzach wszystkiego co tam niegdyś żyło, wykwitł smutny, blady, wiotki jak siéć pajęcza, strzelający wysoko, cienkiémi gałązki, kwiat żądzy sławy, pragnienia, oklasku.
I kwitł w duszy i duszę niepokoił, bo gdzie ón zakwitnie, tam już niéma tylko gruz, pustka i zniszczenie, a jakkolwiek słaby to kwiatek, blady i nikczemny, wypija soki z ziemi na któréj rośnie, że tam już nic, obok niego wyżyć nie może.
Natalja cała była w sobie. Mąż, obojętny dla niéj, dzieci przykre prawie, świat natrętny, jeśli nie posłuchał życzenia i nie uderzył oklasków — cała przeniosła się w to, co tworzyła. Piększyła twory swoje uczuciem, którego reszty pod popioły dawnémi znalazła, myślami swémi i cudzémi, tak jak matki stroją dzieci, jak mają ich kolébki, kwiatami
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.