Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

z swoich i cudzych ogrodów. I nie jednego tęsknego wieczora, kiedy z słowika śpiéwem, z xiężyca blaskiem, z wonią kwiatów, wstrzęsała się dusza niepokojem, między dwóma wiérszami, mówiła Natalja do siebie:
— O! ja będę sławną, ja będę wielką, mnie się dziwić, mnie poklaskiwać będzie cały świat; moje imie poniesie sława na złocistych skrzydłach daleko — a gdzie je wspomną, zadrżą serca, i tęskno, poważnie poruszą się głowy — I matka powié córce — Bądź jak ona — I mąż powié żonie lub pomyśli — Czemużeś nie jak ona! I brat życzyć będzie siostrze — Bądź jéj podobną — A! na ówczas, naówczas wzruszy się może wystygłe jego serce, zimna pierś egoisty dumnego, co dla kilku słów, zerwał całą przyszłość złotą — i westchnie on i pożałuje i zamyśli się i zapłacze!
O! gdybym tych łez doczekać mogła, gdybym je potrafiła zapracować, wymodlić, gdybym widzieć kiedy dożyła żal jego, żal głęboki