Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

fałszywych, słabych, lub rozdzierających uszy.
Taką była poezja dla Natalji, ona pracowała nad nią i żoną, matką, córką, kochanką, przestała być, zostając poetą, artystą i pisarzem. Z tego morza wylały się wszystkie wody jednym wyrwanym otworem — w otchłań. Natalja nie myślała o niczém, nie czuła nic, czegoby zaraz nieobracała na korzyść sztuki; i jéj życie, było nędznym żywotem męczennika egoizmu. Każde cierpienie z roskoszą, stawiała jako wschód do urojonéj wysokiéj świątyni.
Tak się zbudowały kilkadziesiąt pieśni, kilka powieści i Bóg wié co tam jeszcze więcéj — bo zbiory Natalji, były ogromne — a projekta, a myśli na przyszłość większe jeszcze. Przez lat kilka ona pisała i marzyła, co czeka pisma jéj, jakie przyjęcie, jakie współczucie, ile oklasków — rachowała laury swoje, kładła się na nie i zasypiała roskosznie marząc jeszcze. Czasem we śnie widziała szatana co