tylko — a poeta kobiéta, którego pieśni słabe często, ale nadzieje silne.
Już teraz łatwo pojmiecie, jak Natalja przybyła do Warszawy i dla czego. Co dzień wzdychała głębiéj, częściéj, mocniéj, co dzień smutniała bardziéj, aż się wyrwało z piersi życzenie — pokazania z czém Bóg dał przed światem. Takiemu życzeniu, co potém powtarzało się wyrazy, skinieniem, smutkiem, śmiéchem, łzami, uściski, rozpaczą, słowem każdém poruszeniem i co chwila — podobnaż się było opuścić? Napróżno Prezesowa choć lubiąca literaturę, lecz mająca ten instynkt przyzwoitości (a może przez sąd staroświecki) który tak trafnie czasem kobiétami kieruje — opiérała się Natalij — Ją to jątrzyło, nie przekonywało. Ilekroć Prezesowa mówiła:
— Moje dziecko, ja nie wiém dla czego, ale mnie czémś dziwnie nieprzyzwoitém wydaje się kobiéta autorka.
Natalja wzruszała ramionami i odpowiadała — Staroświecki przesąd.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.