Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

co się zwalała autorstwem, już dla mnie nie jest kobiétą — Gorzéj niż okulary i peruka szpeci ją jéj sława!
— Bredzisz moje serce.
— Mówię, co czuję — Wolałbym —
— Ale jutro pojedziesz do Tymka.
— Koniecznie?
— Jużem ci mówił że koniecznie.
— A więc pójdę.
— Dziękuję — Zobaczysz jak ci się Natalja uśmiechnie wdzięcznie. — Między nami mówiąc, ma jeszcze urazę do ciebie w sercu, z czego, gdybyś był trochę tylko — Ale dajmy pokój.
— O! tak się nie urywa.
— Ja bym się cieszył na twojém miejscu, bo to iskierkę niedogasłą dowodzi.
— Iskierkę! powtórzył Staś — dla mnie ona zupełnie obojętna!
— Mocno mnie to cieszy — Jesteś lepszym małżonkiem, niżem wyobrażał sobie, Staś