najpiękniéjsza kawiarka w Warszawie — A, żonaty — a psik! wara!
— Posądzenie daremne, odpowiedział Staś rzucając mimowolnie oczy na Karusię, przyszedłem z interesem do ciebie — dowiedziawszy się że tu jesteś.
— A, służę ci natychmiast, oto kończemy partją z kapitanem — mam już pięćdziesiąt, w ten moment służę — Tymczasem możesz się zdaleka przypatrzéć Karusi i napić wybornéj kawy — Karusiu! Karusieńku! zawołał oto szanowny kollega mój i przyjaciel, bądź na niego łaskawą i daj mu najlepszéj jaką masz kawy — Ale więcéj nic.
Karusia tylko spójrzała na Stasia, którego wejrzenie spotkała, zarumieniła się do białków, spuściła głowę, poprawiła instyktowie włosy i nachylała się do kominka. Stanisław osłupiał, tak mu się wdzięczną, zręczną i piękną wydała.
— I to — tylko kawiarka? — pomyślał.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.