Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wodnisty? spytał kapitan.
— Gdzież znowu!!! pierwszéj wody jak brylant. Pełen owszem siły, życia, fantazji, — jenjusz jedném słowem. Przybycie jéj do nas, jest jeszcze tajemnicą, ale wkrótce okaże się ona w całym blasku, bo chce czytać, chce się radzić literatów naszych i drukować u nas. Uważasz kapitanie, jak potężna nowina.
— W istocie, jeśli co mówisz — prawda?
— Klnę ci się na — Karusię.
— To żartujesz.
— Biorę pana Stanisława za świadka.
Staś potwierdził skinieniem głowy.
— Młoda? stara? spytał kapitan.
— Młoda i piękna jak aniół — odrzekł bez wahania Tymek.
— Gdzież ją widziéć można?
— Dotąd, chyba w oknie, ale wkrótce, stanie się częścią konieczną, naszych literackich wieczorów, pragnie porobić znajomości, z paniami i pannami A. B. C. D.