Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

Staś śmiał się.
— W literaturze jak w innych rzeczach, wiele zależy na drobnostkach. Czy uwierzysz, że nieśmiem sprawić sobie zielonego fraka, dla tego żem literat?
Staś coraz bardziéj się śmiał.
Stanęli przed domem Prezesowéj.
Po niedługiém oczekiwaniu w salonie, otworzyły się drzwi boczne i naprzód Prezesowa, z ujmującym uśmiéchem, potém zarumieniona cała, wyszła Natalja.
Staś prezentował Tymka.
— Bardzośmy szczęśliwe z téj znajomości — odpowiedziała Prezesowa, tyleśmy słyszały o panu, o jego piśmie, o talencie, uwierzysz pan, gdy powiémy, żeśmy prawdziwie szczęśliwe.
Usiedli, Tymek krochmalny, jak stary kołniérzyk, siedział wyprostowany, bawiąc się kulasami swéj laski. Poczęła się rozmowa o literatach i literaturze; Natalja niecierpliwa aby się popisać z sobą, poczęła mówić.