Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

by duszę, niedoświadczonego, młodego i całego w marzeniach człowieka. Nie dziw téż że Tymek, na piérwszéj wizycie wybudował sobie ogromny gmach, wysoki jak być miała wieża Babel, szeroki i długi — jak mur chiński. Tymek już sobie wyrachował, że powinien się zakochać.
— A zatém, rzekł wychodząc i rzucając pełne znaczenia wéjrzenie na rumieniejącą Natalję — jestem na rozkazy pani i od dziś zaczynam natychmiast, gotować jéj na naszym świecie przyjęcie.
To mówiąc pociągnął za sobą Stasia i wyszedł. Cały był promieniejący i zdaje się urósł, Stasiowi patrząc nań na śmiéch się homeryczny zbiérało, jednak szanując uniesienie jego; wstrzymał się od uśmiéchu, choć jak w szklance wodę, widział myśli w jego głowie błyskające. Było to cóś na kształt pijaństwa, na kształt szału.
— Ale wiész, zawołał wychodząc — To cudna, to przecudna kobiéta! To anioł ta