ci się kobiétą, cóż gdy się kto tak jak Karusia wdzięcznie, tak cudnie uśmiéchnie, gdy tak jak ona wygląda? Stasiowi zamarzyło się zaraz kochać kobiétę stanu i charakteru Karusi, zdawało mu się już, że w przywiązaniu tego dziecka ulic, niedbałego na jutro, nierozumiejącego przyszłości, bez zgryzot poddającego się namiętności, płaczącego i śmiejącego się w jednéj godzinie — zdawało mu się — że w miłości takiéj, muszą być tajemne, niepojęte skarby rozkoszy — a nadewszystko — nowości. Dla niego bowiem cała ta miłość, jeśli się ją tak nazwać godzi, była zupełnie nową. Stasiowi głowa się paliła, u niego bowiem jak widzicie, jak u wszystkich niestałych szło przywiązanie, namiętność, z głowy do serca dopiéro. Zapragnął Karusi, jak wprzód zapragnął Julij, jak potém żądał Natalij, jak wreście chciał Matyldy — niepohamowanie, gwałtownie. Marzył o niéj, gnębił się nią i drżał na myśl, że ona może szczérze kochać Tymka, lub kogo
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/211
Ta strona została uwierzytelniona.