jasno wszędzie, i dla tego, obraz wydaje się mrocznym i brudnym. Nieprawdaż Leonardzie, że potrzeba cieni, aby się wydało światło światłem?
— Zapewne, odpowiedział Leonard — ale we wszystkiém jest miara — Jeden punkcik jasny, na wielkiéj ciemności, nic nie stanowi. Mnie to nie tajemnica i tobie Robercie.
— Tak, ale mimo to, nie mieniałbym może życia tych zużytych, do których pana nie liczę jednak, rzekł odwracając się do Stanisława — na moje. Ja mam zawsze nadzieję lepszego, dla nich nadzieja odżywienia życia, leży tylko w nieszczęściu.
— Przepraszam, że się wmięszam do takiéj mądréj rozmowy, przerwała Leosia uśmiéchając się — ale mnie się zdaje, że dla nadania życiu zajęcia, barwy, interessu, nie koniecznie potrzeba nieszczęścia.
— A czegóż potrzeba, moja kochana? spytał Robert.
— Dosyć pracy —
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/217
Ta strona została uwierzytelniona.