— Mówisz jak anioł!
— Pani masz najzupełniéj słuszność — dodał Staś — Prawda, bo bez pracy, życie zawsze bezbarwne i bez interessu — choćby nad niém świéciły wszystkie szczęścia ziemi.
— A praca to rzecz tak słodka! dorzucił Leonard! Praca nie jest karą, jak by kto chciał ją tłumaczyć — praca jest od Boga nagrodą, ona daje skrzydła któremi po nad światem przelatujemy, nie tykając jego kałów i trudów!
— Bo praca — rzekł Robert, to zapomnienie naszego stanu i wyrwanie się z życia.
— Nie zawsze, zawołał Leonard, praca jest czasem sama szczęściem i nagrodą sobie, rozkoszą.
— Pojmuję — dla ciebie! rzekł Robert. Tyś artysta, ale tworzenie artystyczne, możeż się nazwać właściwie pracą?
— Dla czego, owszem praca i okropna! najniewdzięczniéjsza! Nie biorę tego w znaczeniu trywjalném, ale w przeciwnym zu-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/218
Ta strona została uwierzytelniona.